czwartek, 23 marca 2017

Jan Balabán- Zapytaj taty


Zmęczyłam. W międzyczasie przybył Ziemianin, zabrałam go ze sobą w podróż, mimo że ta była nieskończona - i o ileż lepiej mi się czytało!
Czyżbym skłaniała się ku non fiction?
Czyżby powieści były już nie dla mnie?


A może po prostu nie w tym czasie, nie to pisanie?
Autor to mój prawie rówieśnik, odszedł tak wcześnie... A temat powieści niby powinien mi być bliski: umiera ojciec, dzieci i żona zmagają się z podwójną traumą, bo nagle ktoś, dawny przyjaciel ojca, zarzuca mu kolaborację z komunistycznymi władzami. Niełatwe pytania, niełatwe odpowiedzi.


Może chodzi o to, że ta powieść jest odległa o lata świetlna od tego, do czego przyzwyczaiła mnie czeska literatura, znam ją w końcu bardzo słabo, Hašek i Hrabal. Że niby czytam na okładce, iż rzecz nie będzie wesoła - a jednak czekam na ten czeski humor, którego tu nie ma i nie będzie.





































Początek:




















































Koniec:

Wyd. Czeskie Klimaty, Wrocław 2013, 237 stron
Tytuł oryginalny: Zeptej se táty
Przełożyła: Olga Czernikow
Z własnej półki
Przeczytałam 20 marca 2017 roku





















NAJNOWSZE NABYTKI

Tymczasem dzieją się niedobre rzeczy.
Znów kupiłam książki.
Tak nie może być!
Zdzisław postraszył mnie na fejsbuku historią zawalenia się podłogi w blokowym mieszkaniu pod ciężarem książek... już mniejsza o podłogę, ale przecież nie ogarniam tego, co mam :(
Przyglądam się (tamże czyli na fejsie) postom zapalonych czytelników (a głownie czytelniczek), które pokazują kolejne nabyte stosy - przyglądam się z pobłażaniem, bo to niby taki chłam, takie nie wiadomo co - ale w czym niby są lepsze moje stosy? BO to nie jakiś Remigiusz Mróz?
I czy Kraków naprawdę usprawiedliwia to wszystko?

:)

Ale Marinina nowa (stara) jest:

Ale Ziemianin, Leszek Długosz i przewodnik o Zabłociu jest:

Ale "Fantastyczny Kraków" dzięki Agnieszce z Dowolnika jest:

Ale "Ergo sum" (który miałam wpisany do newslettera z allegro i wreszcie się pojawił) jest:

Ale trzeci tom "Przewodniczki po Krakowie" został osobiście odebrany pod Filharmonią i jest:
Nawiasem mówiąc, śmieszą mnie te feministyczne wstawki w rodzaju:
- większość mieszkanek i mieszkańców Krakowa (bo gdyby napisać tylko 'mieszkańców' to by pewnie kobiety się nie liczyły?)
- krakowianka z babki prababki
Ale doceniam, że wydobywają dziewczyny z niepamięci sylwetki zapomnianych kobiet!

No i tak. A to jeszcze nie koniec.
Dziś znowu byłam na allegro... i dwie książki w Bonito czekają (ale odkładam je na kwiecień)...


Jestem przerażona nieco. I nie będzie lepiej.
No chyba że mnie z pracy wyrzucą.

4 komentarze:

  1. Też tak kiedyś kompulsywnie kupowałem, ale nasze mieszkania mają po prostu ograniczoną "wyporność". Ograniczam się więc, a część zbiorów sprzedalem na Allegro.
    Pozdrawiam
    Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się ograniczam, dopóki przede mną nie ma książki... wtedy jakoś zapominam :)

      Usuń
  2. Pewna babcia mieszkająca na wsi powiedziała mi: - Wszystkiego i tak nie przeczytasz :)

    Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. A do piwnicy nie można by tych książek dać? Przynajmniej podłoga się nie zawali.
    Ja mam w nowym mieszkaniu piwnicę aż 8 metrów i tam będą ksiązki oraz słoiki. W mieszkaniu u góry tylko czytadła, takie, co to wieczorem mogę sięgnąć i poczytać. Niestety, już mam "u góry" okolo 200 sztuk książek. Trzeba będzie eliminować do 100 sztuk.

    OdpowiedzUsuń